niedziela, 10 lutego 2008

O równości nierównych

Peter Singer, "Wyzwolenie zwierząt", :"Zasada równości nie opisuje domniemanej rzeczywistej równości ludzi, ale nakazuje pewien sposób ich traktowania". Czy ludzie są naprawdę sobie równi? Przecież różnią się poziomem inteligencji, wrażliwością, siłą fizyczną, płcią, sposebem myślenia i rozumowania etc. Jednak ze względu na cechy wspólne przysługują im równe prawa. Ruch wyzwoleńczy kobiet w XX wieku był uznany za bezpodstawny i nieuzasadniony ani filozoficznie, ani biologicznie, ani moralnie. Natomiast na podstawie cech, które są wspólne obu płciom, kobiety wyemancypowały się i uzyskały prawa których się dobijały. Co ma wspólnego Ruch Wyzwolenia Kobiet z Ruchem Wyzwolenia Zwierząt? Jeżeli ten pierwszy zostałby uznany za bezpodstawny (tak się właśnie stało na początku), to ten drugi też nie miałby żadnego uzasadnienia. Jednak Ruch Wyzwolenia Kobiet, tak samo jak ruchy wyzwoleńcze niewolników i inne zostały zaakceptowane; czy taki sam los spotka Ruch Wyzwolenia Zwierząt? Czy zostanie zaakceptowana równość gatunków, tak samo jak równość płci lub ras?

Wygląda na to, że tak i że jest to wyłącznie kwestia czasu. Argumenty, uzasadnienie filozoficzne i moralne Singera dotyczące wyzwolenia zwierząt są więcej niż przekonujące. Poza tym, nie jest to jakiś zwyczajny aktywista czy buntownik, tylko bioetyk, filozof i profesor na uniwersytecie w Princeton. Miłej lektury.

8 komentarzy:

klon-immor[t]al pisze...

a ja powiem tak - wyzwolenie zwierzat jest zwyczajnym pieprzeniem z dwoch przyczyn:

1) jest wynikiem antropocentryzmu, jaki przez dlugi czas pokutowal w nauce, stawiajac czlowieka na wierzcholku lancuhca ewolucji (chociaz faktycznie to ptaki stoja wyzej), a teraz pokutuje w tym, ze zasade rownosci (stosowana odnosnie ludzi) chcemy na sile stosowac do innych gatunkow. (a dlaczego wybiorczo tylko do zwierzat? czemu wegetarianie dyskryminuja rosliny? dlaczego nikt nie pyta krowy, czy jej niejedzenie nie zburzy jej swiatopogladu?)

2) przeczy nie tylko zdrowemu rozsadkowi, ale i zasadom ewolucji. gatunki jako takie konkuruja miedzy soba, silniejszy zjada slabszego i tak jest (tu uwaga - ta zasada stosuje sie do gatunkow, a nie do jednostek ludzkich!), i byc powinno.

kiwi pisze...

klon- immoral, twoje kontrargumenty sa dosyc powszechne, ale coż, każdy próbuje coś sobie wmówić i w to wierzyć, nie twierdzę że ja tego nie robię, ale staram się jak najmniej siebie okłamywać.
1)ludzie też nie są sobie równi, chociażby kobiety i mężczyżni nigdy nie bedą tacy sami, a jedna teraz powszechnie ( przynajmniej w europie) uwaza sie ze maja miec rowne prawa.
sam pisales ze zwierzeta i ludzie maja bardzo zblizony system nerwowy , wiec jest raczej pewne ze podobnie odczuwaja bol.
rosliny natomiast maja inna budowe, ale jezeli ktos udowodni ze bardzo cierpia jak sie je kroi to trzeba bedzie sie zastanowic co z tym odkryciem zrobic :)
2)zwierzeta nie zabijaja dla przyjemnosci, tylko dlatego ze musza przezyc; czlowiek ma najbardziej rozwiniety mozg, moze myslec i decydowac i dokonywac najrozsadniejszych wyborow, wiec korzystam z tego prawa ;)
poza tym, wewnatrz gatunkow tez pojawia sie konkurencja oraz pozbywanie sie slabszych jednostek, wiec dlaczego nie odnosisz tego do gatunku ludzkiego?

klon-immor[t]al pisze...

1) uklad czuciowy zwierzat stoi ewolucyjnie nieco ponad pozostalymi organizmami zywymi, jako ze sie sklada z dwoch komponentow - ukladu nerwowego, i ukladu humoralnego. ten pierwszy sygnaly przekazuje "elektrycznie" (w rzeczywistosci jest to niezwykle zlozony ciag biochemicznych reakcji), a drugi - chemicznie. nawet ameby potrafi odczuwac bol chemicznie, chociaz nie tak samo, jak krolik.

2) dieta wegetarianska jest niezwykle uboga w zelazo, wapn, witaminy grupy B, a takze kwasy tluszczowe. poza tym, co dalej - najpierw nie jedzmy miesa, pozniej sie moze nie myjmy? ostatecznie, mydlo tez zabija neiwinne bakterie.

3) to, co opisujesz, nazywane jest socjalnym darwinizmem. w odniesieniu do ludzi juz stosowal to, zreszta calkiem udanie, adolf hitler. a wsrod zwierzat sa i takie gatunki, ktore opiekuja sie swymi dziecmi, chorymi jednostkami, albo sie poswiecaja wychowaniu dzieci innych par. wlasnie tutaj chodzi o wybieranie rozsadnych wariantow, a nie odnosnie innych gatunkow.

kiwi pisze...

klon, ktos ci nagadal bajek z tym zelazem, bo to nieprawda. niedawno oddawalam krew i wszystko bylo w normie( a moze jeszcze nie wyczerpaly sie resztki zelaza z litewskiego miesa sprzed 3 lat :), gorzej jest tylko z witamina B12 ale nawet to da sie uzupelnic bez zadnych proszkow.

pytalam raz krowe czy nie ma nic przeciwko jedzeniu roslin ale popatrzyla na mnie takim wzrokiem ze wolalam nie pytac co wolalaby zjesc zamiast tej trawy... ;)

na czym polega "wybieranie rozsadnych wariantow"? byc moze jedzenie miesa nie jest takie zle, ale lepiej sie czuje jezeli tego nie robie(po prostu chce byc "poza" tym kregiem), wiec w ktorym momencie postepuje nierozsadnie? dla mnie to jest akurat najrozsadniejsze rozwiazanie.

wiem ze i tak wymyslisz jakis kontrargument, ech ;)

klon-immor[t]al pisze...

z zelazem, wapniem czy witaminami B to nie bajki - to fakty. zelaza wegetarianie otrzymuja MNIEJ - czyli moze byc wystarczajaco, ale w wyniku jakiejs ciezszej choroby mocno rosnie prawdopodobienstwo anemii. wapnia podobnie.
co do witamin - sama sie przekonalas. mozna uzupelniac i bez proszkow, ale do tego trzeba bardzo kontrolowac swoja diete

co do rozsadnych wyborow - mnie wlasnie chodzilo o rozsadne wybory w kwestii odnoszenia sie do innych ludzi, nie do zwierzat. bo w kwestii zwierzat dla mnie rozsadne jest niejedzenie drapieznikow i nie zadawanie zwierzetom zbednego cierpienia.

poza tym, i tak nie mozesz byc poza "tym" kregiem. jako czlowiek i tak jestes posrednio odpowiedzialna za smierc i cierpienia mnostwa zwierzat - jesli nosisz welniane ubrania, to cierpia na fermach obcinane i w trudnych warunkach zyjace owce, jesli syntetyke - to przyczyniasz sie do topnienia lodocow i wymierania bialego misia. jezdzisz transportem miejskim - spaliny etc. jezdzisz rowerem - przyspieszona wymiana gazowa z otoczeniem. mozna tylko probowac minimalizowac wplyw, a niejedzenie miesa nie jest wcale znaczacym wkladem.

kiwi pisze...

wiem ze do nie jest wcale znaczacy wklad, ale jest to przynajmniej cos. jezeli bede mogla zrobic cos wiecej, to postaram sie zrobic.
jednak juz jestem na tym swiecie i wole wybierac mniejsze zlo w wielu wielu wypadkach. jezeli ci zalezy na minimalizacji cierpienia zwierzat to chyba zawsze wiesz co sie dzialo przedtem z tym miesem ktore jesz?
nie mam nic przeciwko jedzeniu miesa z gospodarstw domowych, ale w polsce takiego nie mam :)

klon-immor[t]al pisze...

wiesz, ja wole bardziej sie przylozyc poprzez zasadzenie jakiegos drzewa i namowienie do tego innych, niedokarmianie ptaszkow zima albo wziecie udzialu w sobotniku, nizeli poprzez zawracanie sobie glowy cierpieniem tego, co zjadam. bo taka na przyklad kura, ptak-kaleka, cierpi immanentne bole egzystencjonalne. i co? celem umniejszenia swiatowego cierpienia, ktore i tak jest constant, mielibysmy zlikwidowac milosirenie caly ten ptasi gatunek?

a swoja droga - boliwijczycy i peruwianczycy na przyklad jedza swinki morskie. i podejrzewam, ze pewnie nas, hodujacych je dla przyjemnsoci, uwazaja za swoistych durniow.

kiwi pisze...

wiadomo ze sadzenie drzewek jest jak najbardziej pozytywne, komus tego wystarczy, a ktos bedzie chcial zrobic cos jeszcze, zaczac cos zmieniac w swoim zyciu to tez nie jest przesada...
no tak, nie ma chyba na swiecie zywego stworzenia ktorego by czlowiek nie sprobowal spozyc :) nic mi nie przychodzi do glowy.
no a nasza pospolita swinia jest najinteligentniejsza sposrod zwierzat domowych, napewno przesciga inteligencja niektorych psow, ale przyzwyczajenie ze nadaje sie ona tylko na szynke jest silniejsze.