czwartek, 27 marca 2008


Niedawno odkryłam gazetę "Żalioji Lietuva" przez przypadek w naszej wiejskiej bibliotece. Super że cos takiego już jest, najwyższy czas zajać się ochroną natury której jeszcze nie zdażylismy przekształcić w "cywilizację". Tematy poruszane w gazecie dotyczą nie tylko Litwy, ale całego świata. Nie ma się czemu dziwić, wiadomo przecież, że np. smog unoszacy sie nad Nowym Jorkiem wpływa na powiekszanie sie pustyni Saharyjskiej a wycinanie lasów tropikalnych w Brazylii na ilość opadów w Tokio. Haslo "myśł globalnie działaj lokalnie" staje sie coraz aktualniejsze chociaż jeszcze niedawno mogło wydawać sie pustym frazesem.
I tak, w gazecie mozna znaleźć wiadomości ze świata o ochronie środowiska i jej braku, o działaniach "zielonych" ( m. in. pod których skrzydlem powstala ta gazetka) i ekologów w celu ochrony przyrody i nawracania ludzi do zbliżenia sie z przyrodą i zrozumienia, że nie tylko jej los zależy od nas, ale też my w calości od niej zależymy . Zieloni nie zapominają też o zwierzetach, piszą między innymi o bezsensowności eksperymentów nad zwierzętami , które nie tylko nie dostarczają wiarygodnych danych dotyczacych skuteczności testowanych leków, a czasami nawet kończą sie totalnym fiaskiem. Jako przykład wystarczy badanie nad pewnym lekiem , który był najpierw testowany na szczurach, a później puszczony w obieg po czym sie okazało, że ma on działanie rakotwórcze na organizm ludzki, a u szczurów komórki te najzwyczajniej w świecie sie nie rozwijają.
Są też artykuły o globalnym ociepleniu ( tradycyjny temat, ale bardzo aktualny), przemysle mięsnym i jego wpływie na atmosferę, bateriach słonecznych,śmietnikach i śmietniskach, rolnictwie ekologicznym na Litwie, o żywnosci modyfikowanej genetycznie, nielegalnych budowach, katastrofach ekologicznych na świecie, światowych organizacjach które nie boją się niszczyć natury bo stać ich na zaplacenie kary itd.
Jeszcze nie ma wersji elektronicznej tej gazety,ale o ile mi wiadomo, ale są takie plany. Gazeta ma sie też przerodzić w czasopismo i ma się zwiekszyć jego objetość (aktualnie gazeta ma 12 stron).

Najciekawsze i najoryginalniejsze ( in my opinion) są artykuły Laimisa Zmuidy z serii "Is tingejimo filosofijos" gdzie porusza on aktualne tematy z perspektywy leniucha, który próbuje zrobic cos tak samo dobrze jak inni, ale wkładajac w to mniej wysiłku. Korzysta na tym on i przyroda. Grazu.

Najdziwniejszą info która wyczytałam był krótki artykuł na temat WHEMT -Światowej Ruch Wyginiecia Człowieka (czy jakoś tak), o którym napiszę wkrótce, bo teraz przyszły do mojej biednej głowy myśli w ogóle nie związane z tym tematem i nie mogę sie ich pozbyc , niestety.

wtorek, 11 marca 2008

Słowa zapomniane

Radość w liczbie mnogiej
Znowu idę w nieznane
Bez celu. Niosą mnie koła lub nogi
Radość się wylewa- bez celu.
Wycieka ze mnie bez przerwy
Znowu jestem w drodze

Idę po linie zawiszonej
Między ciepłym jeszcze wczoraj
A nieznanym jutro
Chyba nie jestem zaproszona,
Nie jestem mgłą ani wiatrem
Nie umiem przelecieć łąki
Tak by nie dotknąć stopą trawy

A ludzie... nie są cieńmi
A życie... nigdy się nie kończy
Cień umiera gdy zajdzie słońce
A człowiek może dalej tańczyć

.... ....


Może Karioka nie obrazi się za umieszczenie tu jej autorskiego zdjecia z Wilna

poniedziałek, 3 marca 2008

to nie jest warte tytułu

dyskusja zapisana na drzwiach od wychodka na WNSie na piętrze zwanym gołębnikiem lub kurnikiem:

-Dlaczego w kulturze tak mało miejsca poświęca się wypróżnianiu się? Może to wina powszechnej porytanizacji społeczeństwa Zachodniego?

- A może dlatego że to śmierdzi?

- A może dlatego że życie jest wystarczająco gówniane żeby zajmować się małą kupką?




Ni dodać ni ująć. Dyskusja akademicka na poziomie.

niedziela, 2 marca 2008

Wybieramy się na pół litra

Niedawno pozbyłam się pół litra krwi, tak na próbę. Nie planowałam tego, to nawet lepiej; rano w niedzielę wysunęłamsię z domu żeby sobie trochę pobiegać w parku , ale na mojej drodze stanął czerwony autobus, uśmiechał się do mnie i zaprosił na pół litra. No i w końcu dałam mu te pół litra krwi. Przyjeli moją krew w której już od dłuższego czasu nie przepływa żelazo pochodzenia zwierzęcego.
Jak zwykle optymistycznie do tego podeszłam, czyli w ogóle nie myśląc o konsekwencjach. Nie zawiodłam się- po wypompowaniu z siebie 480 ml krwi czułam się dokładnie tak jak przed. Niektórzy stwierdzili że mówię tak po to, żeby nie odstraszać innych przed oddawaniem krwi, ale ja wiem swoje, niech sobie myślą. Nie straciłam nic (starą krew zastąpi świeża) a dostałam kilka czekoladek , które mogę zjeść bez wyrzutów sumienia oraz satysfakcję że być może ta krew nie została przelana na marne.
Jak tylko będę mogła to znów dam się pokłuć, tym razem być może na Litwie.