środa, 9 lutego 2011

Odsłona muzyczna (1)


Pomyślałam sobie, że zaprezentuję szerokiemu światu (wirtualnemu tym razem) swoje skromne debiuty muzyczne. Przyznam szczerze, że rzadko gram czy śpiewam „dla siebie”. Gram albo nagrywam coś po to, żeby ktoś mógł mnie przeczytać. Zupełnie nie po to, żeby coś przekazać lub pokazać, tylko żeby w jakiejś formie (np muzycznej) pokazać kawałek siebie. Może nawet nie prawdziwy kawałek, tylko wyimaginowany, zmyślony, zaimprowizowany, ale i tak w pewnym sensie PRAWDZIWY. Bez względu na to, że nie traktuję ani siebie ani tego co robię poważnie. Ja po prostu zupełnie niepoważnie rozdaję kawałki siebie dla chętnych i mniej chętnych.

Kocham cię już tyle lat

ODSŁUCHAJ

Chociaż nigdy nie byłam wielką fanką poezji śpiewanej, tylko raczej osobno poezji i osobno śpiewania, pewnego dnia wziełam do jednej ręki sympatyczny wiersz Gałynskiego , a do drugiej gitarę i wydusiłam z siebie kilka średnio trzymających się kupy dzwięków. Jednak ponieważ żadna ze mnie gitarzystka, wykorzystałam pewnego kolęgę do nagrania ścieżki muzycznej, a następnie odwaliłam swoją partię. Nieskromnie przyznam, że efekt naszej współpracy głęboko mnie usatysfakcjonował.

Kocham cię już tyle lat

Na przemian w mroku i śpiewie

Może to już osiem lat

A może dziewięć, nie wiem

Splątało się, zmierzchło

Gdzie ty, a gdzie ja

Już nie wiem

I myślę w pół drogi

Żeś ty jest rewoltą i klęską i mgłą

A ja to twe rzęsy i loki

One must educate oneself ( recenzja)

PERSEPOLIS

Autor: Mariane Satrapi

Ostatnio przerzuciłam się na książki "dokumentalne". Persepolis jest właśnie historią pewnej dziewczyny, prawdziwej historii, opisanej w sposób zabawny i przykuwający uwagę. Dla mnie ta historia ma szczególne znaczenie, ponieważ opowiada historię dziewczyny, która musi odnaleźć siebie będąc "pomiędzy": pomiędzy swoją starą tożsamością, związaną ze strarym miejscem, a nowym "ja", które wykluło się w nowym miejscu.

Satrapi dorasta w Iranie w momencie wielkich przemian politycznych, kiedy do władzy dochodzą fundamentaliści religijni, przekształcając państwo w getto, w którym obowiązuje jedyna prawdziwa religia, Islam. Rodzice bardzo młodej Satrapi decydują, że będzie jej lepiej na emigracji w Europie i tak się staje. Od tego momentu dziewczyna jest zdolna spojrzeć na swoją ojczyznę z zupełnie innej perspektywy, a pobyt w Europie z oczywistych względów ma decydujący wpływ na zmiany zachodzące w jej tożsamości, przez co po powrocie do Iranu Satrapi nie jest w stanie wskrzesić swoje stare "ja". Z drugiej strony, w Europie Satrapi przez cały czas pozostaje dziewczyną z Iranu, która zawsze będzie inna, bez względu na przemiany zachodzące w jej osobowości.

Krytyczny wgląd autorki na sprawy polityczne swojego kraju uświadamiają absurd religijnego fanatyzmu oraz wszelkiego rodzaju władzy absolutnej. Natomiast zabawne i wzruszające historie z życia codziennego dziewczyny pozwalają spojrzeć od środka na otaczający ją pogmatwany świat i irańską rzeczywistość. Warto dodać, że książka jest napisana w formie komiksu, a więc czyta się szybko. Dla leniwych jest oczywiście film alimowany o tym samym tytule, wiernie oddający treść ksiązki.

Dwa małe cytaty:

str. 268

We can only feel sorry for ourselves when our misfortunes are still supportable... once this limit is crossed, the only way to bear the unbearable is to laugh at it.

(Możemy żałować siebie do momentu, kiedy nasze nieszczęcia są jeszcze znośne... od momentu, kiedy ta granica zostanie przekroczona, jedynym sposobem na zniesienie nieznośnego jest śmianie się z niego.)

str. 331

Once again, I arrived at my usual conclusion: one must educate oneself.

(Po raz kolejny doszłam do mojej tradycyjnej konkluzji: człowiek sam musi się dokształcać.)


wtorek, 5 października 2010

Miasto poszukiwaczy szczęścia

Prawie dziewięć tysięcy „poszukiwaczy szczęścia” w jednym miejscu to nie byle co, ten fakt robi różnicę. Ludzie z całego świata zbijają się w niesamowitą mozaikę, ale w gruncie rzeczy wcale nie dochodzi do całkowitego przemieszania. Multi-kulti, które nigdy nie stanie się jedną kulturą, bo każdy trzyma się swojej grupy. Żeby różnice były jeszcze bardziej wyraźne, każda grupa wyznacza własny sposób ubierania się, zachowania, myślenia.
W dużych miastach wyraźnie widać, że globalne społeczeństwo jest nierealną mrzonką znudzonych filozofów. Ludzie szukają swojej "wioski", małej grupy ludzi w której mogą się bezpiecznie zamknąć i nie otwierać drzwi. Są oczywiście sposoby, żeby się wbić do jakiejkolwiek grupy, jednak nie jest łatwo należeć do kilku grup naraz. Chociaż podział na narodowości jest wielką bzdurą, jednak z przyzwyczajenia często bezmyślnie wczuwam się w swoją "narodowość" i nawet zaczynam wierzyć że ma ona jakiś związek z moim prawdziwym "ja". I tak, będąc w Polsce wczuwam się w bycie Polką, czasem umyślnie unikając pewnych szczegółów czy nieco przeinaczając fakty, po to żeby nie być "inną". Jednak zwykle nie robię tego po to, żeby ukryć swoją "gorszą" inność, tylko po to, żeby w pewnym momencie ją obnażyć i zaskoczyć rozmówcę. Przebywając z Litwinami, próbuję zrobić to samo, jednak narazie nie potrafię ukryć swojego akcentu, jednak czuję nieswojo kiedy potykam się językowo. Jestem pewna, że jeżeli jeszcze przez jakiś czas będę przebywać w towarzystwie Litwinów, moje małe niedociągniecia językowe zanikną i będę mogła sprawnie operować nowo nabytą tożsamością. Podobnie jest z Hiszpanami: w ich towarzystwie nieświadomie staram się zatrzeć różnice kulturowe czy świadomościowe, a gdybym mogła zatrzeć swój akcent, niewątpliwie bym to uczyniła.
Wracając do Londynu mogę powiedzieć, że czuję się tutaj całkiem "swojo", ponieważ uwielbiam różnorodność i jestem do niej przyzwyczajona. Paradoks Londynu jednak polega na tym, że jest on tak wypełniony różnorodnością, że pomimo tego, że można spotkać ludzi z każdego zakątka świata, nikt nie interesuje się nikim. Życie w Londynie też jest paradoksalne: jest to miejsce, gdzie każdy może być kimś szczególnym, a z drugiej strony jest to do szpiku kości obojętne miasto, w którym każdy w pewnym sensie jest nikim, nie ma żadnej wartości. Londyn trzeba przeżyć. Trzeba go przetrwać i się nie zatrzeć, tym samym wypróbowując swoją odporność psychiczną.
Londyn to ogromny dworzec, na którym część przejezdnych zostaje na dłużej. Ludzi, którzy wyruszyli ze swoich domów, chat i nor w poszukiwaniu szczęścia.
Welcome to paradise.

poniedziałek, 26 lipca 2010

analyzing LA VIDA

Trudno wyobrazić sobie codzienność bez nieustannego analizowania wszystkiego co się da- analiza jest ścieżką do świadomości świata, ni mniej ni więcej. Czy ciągła analiza gestów słów, zachowań, , myśli, prawidłowości i nieprawidłowości świata, ludzi i nie-ludzi, etc zakłóca twórcze myślenie? Czy jest dokładnie vice versa? Buena pregunta. W pewnym sensie tworzenie jest właśnie przetwarzaniem rzeczywistości, a więc cały proces mógłby wyglądać mniej więcej tak: obiekt---> jego percepcja/doświadczenie---> analiza/refleksja---> subiektywizacja*--->nowy obiekt.
Nowy obiekt nie mógłby powstać bez żadnej inspiracji, podobno człowiek nie jest w stanie wytworzyć niczego całkowicie nowego, cała jego wytwórczość i kreatywność polega na umiejętności łączenia znanych elementów w nową całość.
Ogwiazdkowana subiektywizacja nawiązuje to wyznawanej przeze mnie teorii naszej całkowitej zależności od świata symbolicznego. Ci, którzy mają niesamowitą okazję rozmawiać ze mną na co dzień, pewnie juz maja dosyć tej teorii symboliczności. No cóż, ja się utożsamiam przede wszystkim z homo-symbolicusem ;)) I analizuję. I tworzę.

poniedziałek, 10 maja 2010

Jestem

Ostatni oficjalny ślad w internecie zostawiłam prawie rok temu. Kto wie, może już czas wrócić i zaistnieć, że tak powiem.

A dzieje się ostatnio, bo dzieje, jest co krytykować. Chociaż, prawdę mówiąc, krytykować zawsze jest co, bo tzw „świat dorosłych”, do którego kiedyś tak chciałam należeć, ciągle działa wg. swoich zasad, takich jak chociażby głupota. Jak wiadomo, głupota jest jednym z niewielu zjawisk nieskończonych i bezgranicznych, a można też dodać że niezniszczalnych i powszechnych.

Jednak nie będę pozostawać tylko przy ‘krytykaniu’, chociaż to zdecydowanie mój żywioł. Warto pisać i mówić przede wszystkim o rzeczach pięknych, bo to ono właśnie daje drogę do rozwoju. A z pięknem tak to już jest, że czasem jest mało widoczne lub coś je przysłania, więc warto o nim mówić.

Axe!