czwartek, 18 września 2008

persfazya in picture










Obrazki z folderu wspomnień. Nie moich oczywiście, ale mogę sobie wyobrazić, że należą do mojej rzeczywistości. Chociaż to też nie jest takie proste.
Po prostu surrealizm

niedziela, 14 września 2008

był sobie dziennikarz

"Laikas apie ziniasklaida kalbeti laisvai". Od niedawna właśnie to hasło kojarzy mi się z Mindaugas'em Nastaravicius'em. Kolega z Mariampola, który do pewnego momentu był bardzo normalny, inteligentny, zabawny; czasem graliśmy razem w "Szaradas" albo śpiewaliśmy piosenki Mamontova. Niestety, po kilku latach studiów na dziennikarstwie, starych znajomych wymienił na nowych, co niektórzy mają mu za złe. Ostatni raz widziałam go kilka lat temu i bardzo chętnie bym z nim znowu kiedyś porozmawiała.
Bardzo podoba mi się ten jego projekt dotyczący etyki dziennikarskiej. Zdaje się, że w ciągu kilku ostatnich dekad zawód dziennikarza zmienił się nie do poznania. Dziennikarzy się kupuje, są wynajmowani i sprzedawani, albo sami się sprzedają. Prawda nie jest ( a może nigdy nie była?) najleprzym towarem. O kryzysie dziennikarstwa pisał też Kapuściński, więc ten problem nie jest aż tak nowy. Ryszard pisał, że dziennikarze nie piszą na interesujące ich tematy, bo to redaktor decyduje, o czym mają pisać. I tak ci "najemnicy" są wysyłani w różne miejsca kuli ziemskiej dla zbadania i zrelacjonowania jakiegoś konfliktu, który się tam akurat toczy, nie posiadając chociażby minimalnej wiedzy, dotyczącej historii czy sytuacji politycznej i społecznej danego regionu. Doczytują to w samolocie albo już na miejscu. To oczywiście wpływa na jakość reportarzu.
Ktoś musi kontrolować "przemysł informacyjny" (nie informatyczny), żeby był jak najczystszy i najbardziej przejrzysty. Przede wszystkim dziennikarze powinni dbać o własną higienę dziennikarską. Mindaugas robi coś właśnie w tym kierunku, cenię go za jego zapał i ambicje.
Dziennikarzem musi być ktoś z powołania, a nie ktoś, kto po prostu dobrze włada piórem i lubi pisać, bo w dzieciństwie dużo czytał i skrobał piórem w pamiętniku.
Z drugiej strony jednak dziennikarz musi bardzo dobrze władać językiem, a nie tylko mieć dobre chęci. Szkoda że nie znam żadnego polskiego dziennikarza na Litwie, który by był dla mnie autorytetem ( chociaż jest kilka osób do których czuję szacunek, ale nie będę ich wymieniać, not yet). Cieszę że w ogóle istnieją polskie gazety, ale , jak zwykle, jest jeszcze dużo rzeczy do zrobienia.

wtorek, 9 września 2008

Ryba

Przez cały czas uciekam od tego czym jestem. Pocieszające jest jedynie to, że nie tylko ja tak robię. Ale nawet to mnie nie pociesza. Każdy ma w głowie obraz tego, jaki chciałby być, codziennie nad tym pracuje, wierzy że w końcu ten mityczny obraz samego siebie stanie się rzeczywistością. Prawda jest taka, matko i córko, że nie chcemy poznać siebie takich, jakimi jesteśmy. W moim przypadku umysł krytyczny ( przekazywany w rodzinie z pokolenia na pokolenie i dobrze kultuwowany przez każdą generację) dobrze wie, jaka muszę być. Nie może zaakceptować faktu, że nigdy nie będę czymś więcej niż samą sobą.

Kochanie, to nie znaczy że się poddaję i schodzę ze sceny. Dalej sobie płynę, czasem tuż pod powierzchnią, czasem głębiej, a innym znowu razem chodzę po wodzie jak Superstar ( Jesus Christ oczywiście). Czasem szukam ciebie, czasem siebie, a czasem szczoteczki do zębów. Czasem nie mam z tym problemu, ale różnie w życiu bywa.

Ze szczoteczką, oczywiście.

Jak to na wojence ładnie











Poznaniacy ( poznańska "Manufaktura") zajęła się poprawianiem obrazów rzeczywistości przedstawionej na bilboardach miasta. Doklejają prawdziwe twarze przedstawionych tam pracowników "służby porządku". Ciekawa jestem kiedy w Polsce i na Litwie będzie zlikwidowana przymusowa służba wojskowa, tak jak np w Hiszpanii. Jak ktoś chce, to może służyć, przysługiwać aż się wysłuży, a jeżeli jest zdecydowanym antymilitarystą to może prowadzić taki styl życia, jaki mu się podoba, bez krętactw i wymyślnych prób uchylenia się od służby wojskowej. Kto będzie chciał służyć, kiedy nie będzie przymusu? Biedni , bezrobotni, albo ci, którzy chcą zrobić karierę wojskową.
Wojsko. Mój sąsiad kiedyś był w wojsku. Wrócił, silny, ogolony na zero, w mundurku. Widocznie pokochał swój mundur, bo przez kilka lat CODZIENNIE widziałam go pracującego koło domu we wdzianku militarystycznym. Zdaję się też, że w tej sytuacji nie jest na wsi wyjątkiem. Kult wojny? Wojna ma swoje plusy- nikt nie zapada na depresje, przy odrobinie odwagi można stać się bohaterem, nie trzeba chodzić do szkoły... Toż to rewelacja!

sobota, 6 września 2008






Wracając do nory szczurów, moje oczy nie mogą nacieszyć się niesamowitym wnętrzem lokalu.
Najfajniejsza jest łazienka.
Takiem miejsca są bardzo intensywną inspiracją do tego, że człowiek, jeżeli chce, może tworzyć coś z niczego. No dobra, prawie z niczego. Np ze śmieci.

W głowie układam i maluję wszystko tak, jak to bedzie wyglądało w naszym domu.
Przedwczoraj kupiłam farby do malowania na drewnie i wymalowałam szafę, którą udostępnił mi pewiem Dobry Człowiek.
Chyba nawet kiedyś wrzucę tu zdjęcia tych prymitywnych malunków, a co tam.

poniedziałek, 1 września 2008

Rower rower rower rower mam obsesję rowerową chcę na rower będę mieć rower dziś dziś dziś dziś dziś prooooszę niech bedzie dziś

Udało się, kolega Abrahama chce pozbyć się swojego starego roweru za 20-30 euro, cena mi pasuje, ale muszę obejrzeć ten rower. Mam nadzieję że dziś się uda.

W Poznaniu prawie przez dwa lata na uczelnię zawsze jeździłam rowerem, jesienią zimą i latem też, bez zmian. Nie wiem czy w A Corunii to będzie możliwe, ale nie zostawię tego roweru w Vigo, zabiorę go ze sobą, choćbym musiała tam na nim dojechać sama. Mój poznański rowerek już się rozwalił, ale i tak dobrze się trzymał jak na swoje lata ( tak przynajmniej wyglądało, chociaż nie wiem ile miał lat).

Niech żyje ROWER-POWER!!!