Właśnie skończyłam czytanie książki Rity Marley, żony Boba, o ich wspólnym życiu. Właściwie jest to jej biografia, ale żeby się lepiej sprzedawało warto zatytułować książkę "No woman no cry" i w podtytule dodać "moje życie obok Boba".
Rita jest jedną z najaktywniejszych społecznie kobiet z Jamaiki, więc chciałam dowiedzieć się o niej czegoś więcej, z pierwszej ręki. No i, niestety, wcale nie była feministką, to akurat jest pewne. Poza tym, bycie Rasta i feministką jest sprzecznością. Rita wybrała ideologię Rasta, gdzie oczywistością jest, że żona musi być uległa mężowi i go słuchać aż do grobu. Dokładnie tak, jak mówi Biblia. W tym momencie na myśl przychodzi Ijahman (znany reagge'man z Jamajki), który śpiewa "Beauty and the lion/ woman is a woman/ but a man is a master in his house". Cóż, jego kobiety chyba nie chciały mieć w domu lwa, bo aż trzy kolejne jego żony rzuciły go. A on dalej sobie śpiewał, że dał z siebie wszystko, a one go skrzywdziły, zupełnie niewiadomo czemu.
Piosenka jest śliczna, ale czasem wolałabym nie znać angielskiego, żeby tekst mnie nie denerwował. Mam wystarczająco innych zmartwień :)
13 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz