poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Wątpię że uda mi się kiedykolwiek zrezygnować z podróży, z samolotów ( jest to wina m. in. taniego Ryanair) ktorze są super nieekologiczne. niech ktoś wymyśli samoloty na baterię słoneczną...
Czytam właśnie dziennik W. Antkowiaka z jego wyprawy (pielgrzymki) do Santiago, przeszedł słynne Camino, od Pirenejów do serca Galisji w ciągu miesiąca.
Wszyscy którzy idą Camino (drogę) do Santiago nazywa się pielgrzymami, chociaż ostatnio jest to bardziej atrakcja turystyczna niż pielgrzymka religijna. Można iść albo jechać rowerem. Niektórzy jada samochodem, a później nocują w albergue (noclegownia dla pielgrzymów przy trasie) zajmując miejsca prawdziwym pielgrzymom.
W Galisji już byłam i myślę że jest to najładniejsza część hiszpanii, chociaż najmniej uczęszczana przez turystów i ekonomicznie najsłabiej rozwinięta ( chociaż przemysł narkotykowy ma się tam dobrze, ocean dostarza tych cennych "darów zza morza" w nadmiarze). Galisja to wybrzeża, skały, pagórki i lasy. Jak pierwszy jaz tam byłam to pomyślałam sobie: jakie to niezepsute jeszcze... i jak mało ludzi!!! Wystaczy troche wyjechać za miasto i już nas wita dzika przyroda, można łazić tak przez długi czas i nie spotkamy żadnego ludzia.
Tak więc muszę koniecznie trafić na Camino, może nawet tym latem. Cały przyszły rok spędzę w La Coruna.... 100 km od Santiago! Na pierwszy raz wystarczy 200 km pieszo (tydzień) lub trochę więcej rowerem, jeżeli uda się gdzieś coś wypożyczyć, bo wolałabym rower. Czyli na początek tylko Galisja, a to przecież najsmaczniejszy kąsek. Albergue podobno nie są drogie, od 3 do 5 euro za nocleg ( gdybym tak szła miesiąc to troche by tego było) ale na tydzień może być.

Ciekawa też jestem ilu Ltwinó było na tej trasie. Antkowiak pisze że przed nim (on trafił na Camino w 2001 r) było ok 10 Polaków, więc czuł się czasami jak bohater albo zdobywca Mount Everestu.

Podoma mi się też to, że nikt tam nie pielgrzymuje grupowo, tak jak do Częstochowy. Jest to osobista pielgrzymka, w drodze można być dłużej albo któcej, modlić się, śpiewać lub nie. Autor dziennika z Camino pisze że w którymś z albergue musiał zaznaczyć, jaki jest cel jego podróży, 4 opcje do wyboru: kulturalny, duchowy, religijny czy sportowy. W średniowieczu, kiedy Camino de Santiago było jedną z największych rozrywek dla katolików, nikt nie sporządzał takich kwestionariuszy, każdy pielgrzym był pielgrzymem religijnym. Ciekawe czy tak to też wyglądało w rzeczywistości.

Kilka zdjeć z Galisji, nie mam dobrego aparatu, nie mogłam zrobić dużo zdjęć. W każdym razie w rzeczywistości jest o życie piękniej.

Brak komentarzy: