Dopiero niedawno zauważyłam, że pomimo tego że muzyka jest dla mnie czymś więcej niż ścieżką dźwiękową mojego życia, czymś więcej niż hobby czy akompaniamentem codziennych lub mniej codziennych czynności, pomimo tego, że ciągle znajduję czas żeby nauczyć się grać na jakimś kolejnym instrumencie ( no, pochwalę się że ostatnio dostałam w prezencie harmonijkę ustną z Sycylii ) nie piszę o niej prawie wcale. No dobrze, raz napisałam jakąś pracę o semantyce muzyki i o tym jak zarówno religie jak i okultyści czy sataniści ( w prawdziwym tego słowa znaczeniu, a nie w odniesieniu do uroczych zespołów muzycznych grających tzw. metal satanistyczny) korzystają z niesamowitej mocy muzyki. Cóż, zawsze działo się tak, że ludzie wykorzystywali muzykę do przeróżnych celów, bo muzyka sama w sobie nie ma celu. Inna niezwykle interesująca sprawa jest różnorodność stylów muzyki i wariacje muzyki etnicznej. W moim wypadku zabawne może wydawać się przejście od słuchania doom meltalu i gotyku do punku, a na koniec zakochanie się po uszy w reggae, co nie znaczy wcale że już nie lubie tego, czego słuchałam wcześniej. Może po prostu... zmiany scen i akcji w życiu wymagały też zmany soundtracku.