Komputer już działa, co prawda nie jest do końca sprawny, bo i tak ma już swoje lata i właściwie to nie warto narzekać. Wygląda na to że mogę zaopiekować się swoim nowo narodzonym blogiem. Kto wie, może bedzie wesoło?
Jak już wspominałam, zimy nie będzie, przynajmniej nie w tym mickiewiczowskim mieście. Londyńska pogoda. Nocne przejażdzki rowerem po znanych i mniej znanych drogach i bezdrożach. I co że z tego że grudzień? Jestem z północy, tzn z Lietuuuvy. Ciekawe czy czeka mnie podobny los jak vagabundos americanos (włóczędzy amerykańscy), tych na zdjeciach. W końcu... nie trzeba od życia zbyt dużo wymagać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz