Niedawno pozbyłam się pół litra krwi, tak na próbę. Nie planowałam tego, to nawet lepiej; rano w niedzielę wysunęłamsię z domu żeby sobie trochę pobiegać w parku , ale na mojej drodze stanął czerwony autobus, uśmiechał się do mnie i zaprosił na pół litra. No i w końcu dałam mu te pół litra krwi. Przyjeli moją krew w której już od dłuższego czasu nie przepływa żelazo pochodzenia zwierzęcego.
Jak zwykle optymistycznie do tego podeszłam, czyli w ogóle nie myśląc o konsekwencjach. Nie zawiodłam się- po wypompowaniu z siebie 480 ml krwi czułam się dokładnie tak jak przed. Niektórzy stwierdzili że mówię tak po to, żeby nie odstraszać innych przed oddawaniem krwi, ale ja wiem swoje, niech sobie myślą. Nie straciłam nic (starą krew zastąpi świeża) a dostałam kilka czekoladek , które mogę zjeść bez wyrzutów sumienia oraz satysfakcję że być może ta krew nie została przelana na marne.
Jak tylko będę mogła to znów dam się pokłuć, tym razem być może na Litwie.
13 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz