niedziela, 14 września 2008

był sobie dziennikarz

"Laikas apie ziniasklaida kalbeti laisvai". Od niedawna właśnie to hasło kojarzy mi się z Mindaugas'em Nastaravicius'em. Kolega z Mariampola, który do pewnego momentu był bardzo normalny, inteligentny, zabawny; czasem graliśmy razem w "Szaradas" albo śpiewaliśmy piosenki Mamontova. Niestety, po kilku latach studiów na dziennikarstwie, starych znajomych wymienił na nowych, co niektórzy mają mu za złe. Ostatni raz widziałam go kilka lat temu i bardzo chętnie bym z nim znowu kiedyś porozmawiała.
Bardzo podoba mi się ten jego projekt dotyczący etyki dziennikarskiej. Zdaje się, że w ciągu kilku ostatnich dekad zawód dziennikarza zmienił się nie do poznania. Dziennikarzy się kupuje, są wynajmowani i sprzedawani, albo sami się sprzedają. Prawda nie jest ( a może nigdy nie była?) najleprzym towarem. O kryzysie dziennikarstwa pisał też Kapuściński, więc ten problem nie jest aż tak nowy. Ryszard pisał, że dziennikarze nie piszą na interesujące ich tematy, bo to redaktor decyduje, o czym mają pisać. I tak ci "najemnicy" są wysyłani w różne miejsca kuli ziemskiej dla zbadania i zrelacjonowania jakiegoś konfliktu, który się tam akurat toczy, nie posiadając chociażby minimalnej wiedzy, dotyczącej historii czy sytuacji politycznej i społecznej danego regionu. Doczytują to w samolocie albo już na miejscu. To oczywiście wpływa na jakość reportarzu.
Ktoś musi kontrolować "przemysł informacyjny" (nie informatyczny), żeby był jak najczystszy i najbardziej przejrzysty. Przede wszystkim dziennikarze powinni dbać o własną higienę dziennikarską. Mindaugas robi coś właśnie w tym kierunku, cenię go za jego zapał i ambicje.
Dziennikarzem musi być ktoś z powołania, a nie ktoś, kto po prostu dobrze włada piórem i lubi pisać, bo w dzieciństwie dużo czytał i skrobał piórem w pamiętniku.
Z drugiej strony jednak dziennikarz musi bardzo dobrze władać językiem, a nie tylko mieć dobre chęci. Szkoda że nie znam żadnego polskiego dziennikarza na Litwie, który by był dla mnie autorytetem ( chociaż jest kilka osób do których czuję szacunek, ale nie będę ich wymieniać, not yet). Cieszę że w ogóle istnieją polskie gazety, ale , jak zwykle, jest jeszcze dużo rzeczy do zrobienia.

7 komentarzy:

Yakshto pisze...

gzi.lt to inicjatywa godna pochwały, tylko cały czas o nich zapominam z powodu fatalnie działającego RSS działu "gži blogas"

klon-immor[t]al pisze...

Faktycznie ciekawa inicjatywa. Szkoda tylko, że realizowana jakoś po cichu i od strony technicznej dosyć tragicznie. Jutro się zapoznam głębiej :)

Co się tyczy "autorytetów" et cetera - to nie tyle do Ciebie, miła Autorko, co ogólne spostrzeżenie, które piszę, by nie zapomnieć. Zawsze, jak ktoś mówi o "Kurierze" (bo przyznajmy szczerze - "Kurier" jest w sumie jedynym polskim periodykiem na Litwie, który jakiś tam poziom trzyma - jaki poziom, to już inna kwestia), że tam nie ma co czytać, czy że kiepsko piszą - ostatnio odpowiadam "a sam/a próbujesz coś do nich napisać"? Co nie zmienia faktu, że profesjonalistów z prawdziwego zdarzenia boleśnie brakuje.

kiwi pisze...

klon: masz rację, wiadomo że lepiej coś konkretnego robić niż krytykować. tylko że rzeczywiście z dziennikarzami u nas trudna krucho, ale narazie nie prezentuję wysokiego poziomu (takiego jak bym chciała) więc być może muszę siedzieć cicho,ale do czasu :)
Kurier oczywiście bardziej mnie cieszy (tym że w ogóle jest i poruszą raczej aktualne tematy) niż smuci ( brakiem krytyczności i słabą znajomością języka niektórych dziennikarzy).

Yakshto pisze...

Klon:
a co mam rozumieć poprzez "trzyma poziom"? Dlaczego poziomu nie trzyma wg. Ciebie, np. kwartalnik "Znad Wilii"?

"- ostatnio odpowiadam "a sam/a próbujesz coś do nich napisać"? "
I chyba sam rozumiesz jak to głupio brzmi. To tak jakby ktoś krytykował np. "Lietuvos Rytas", a ty byś odpierał argumentację, odpowiadając "a sam próbowałeś coś do nich napisać"? Czy np. na skargę, że nie zadziałał lek przeciwbólowy, ktoś odpowiadał "a sam próbowałeś lepszy przyrządzić?"

klon-immor[t]al pisze...

Yakshto: mówiąc, trzyma poziom, mam na myśli, że trzyma stale. "Znad Wilii" ukazuje się raz na kwartał, i przynajmniej w moim odczuciu, jest pisemkiem rodzinnym, gdzie Mieczkowski, pisząc o swojej córce, używa określeń "córka sławnego wileńskiego poety Romualda Mieczkowskiego". Więc o jakim poziomie można mówić?
Co do tego, że to podobno głupio brzmi. Mnie chodziło o to, że większość nie krytykuje, tylko zapytani, czy czytają, polską prasę, mówią, że nie, i zaczynają narzekać, że jaka to ona do dupy i w ogóle. Przykład - Kasia z twojej promocji. Gadaliśmy o studiach dziennikarskich, i mówi, że "Kuriera" nie czyta. Spytana dlaczego, odpowiada "styl ich nie podoba się". Ale już nie potrafiła wyjaśnić, styl pisania, czy styl pracy redakcji. Czy też styl graficzny. Bo to takie narzekanie (właśnie narzekanie, bo krytyka jednak opiera się na jakichś argumentach) głupio brzmi, a nie moja na nie odpowiedź.

kiwi pisze...

klon: zadajesz pytanie "czy sam coś kiedyś napisałeś" a nie czy czytasz gazetę, no i tu yakshto ma rację, bo skrytykować można nie tylko wtedy, kiedy się może zrobić to lepiej. Oczywiście, że krytyka musi się opierać na jakichś argumentach. Jeżeli chodzi o Kurier to rozbrajającym argumentem są artykuły Heleny Gładkowskiej. Gdyby wydała jakąs książkę ( co nie jest rzeczą niemożliwą) to być może bym nawet ją przeczytała delektując się jej niepowtarzalnym stylem pisania ;)

klon-immor[t]al pisze...

No ma Yakshto rację. Ja mówiłem właśnie o takije sytuacji, kiedy pytam, czy ktoś czyta gazetę, a pytany zaczyna jechać, jaka to gazeta parszywa. Po prostu tego nie powiedziałem i wyszedł nieco głupawy skrót myślowy.
Co do tekstów Heleny Gładkowskiej - fakt. Trzeba by może zacząć je zbierać i wydać później w internecie jakąś książeczkę? :D